
Morskie kwasy omega-3 (jak EPA i DHA) są mega cenione za swoje zdrowotne plusy – od wsparcia serca po podkręcenie pracy mózgu. Ale jeśli ogarniasz temat diety, pewnie zastanawiasz się: Jak bezpieczne są źródła tych omega-3? Nikt nie chce, żeby codzienna kapsułka oleju rybnego albo kolacja z łososiem była z bonusem rtęci czy bakteriami. W tym deep dive sprawdzimy topowe źródła omega-3 z morza – zarówno ryby, jak i suplementy – i ogarniemy temat metali ciężkich oraz patogenów w jedzeniu. Chodzi o to, żebyś mógł korzystać z zalet omega-3 bez niechcianych zanieczyszczeń czy ryzyka.
Dlaczego morskie omega-3 są tego warte
Kwasy tłuszczowe omega-3 z morskich źródeł (głównie EPA i DHA) mają opinię żywieniowych gwiazd. Są powiązane ze zdrowszym sercem, mniejszym stanem zapalnym, a nawet lepszym nastrojem i funkcjami mózgu. W przeciwieństwie do roślinnego omega-3 (ALA), który organizm musi przekształcić, EPA i DHA z ryb są od razu wykorzystywane przez ciało. Dlatego eksperci często polecają jeść tłuste ryby raz lub dwa razy w tygodniu albo brać suplementy z oleju rybnego, żeby mieć wystarczająco omega-3. Jednak oprócz plusów, pojawiły się obawy o bezpieczeństwo – szczególnie o obecność metali ciężkich, takich jak rtęć w rybach, oraz czystość suplementów z oleju rybnego. Doniesienia o rtęci w tuńczyku czy zanieczyszczeniach w niektórych olejach rybnych sprawiły, że ludzie podchodzą do tematu ostrożnie. Dobra wiadomość jest taka, że wybierając mądrze, możesz zgarnąć swoje omega-3 i jednocześnie zminimalizować kontakt z toksynami i patogenami.
Topowe źródła omega-3 z morza
Zacznijmy od przyjrzenia się najlepszym źródłom morskich omega-3 i temu, co je wyróżnia. W tej grupie są zarówno ryby bogate w omega-3, jak i popularne suplementy z olejów morskich.
Ryby i owoce morza bogate w omega-3
Niektóre ryby naturalnie mają dużo EPA i DHA, więc są totalnym sztosem, jeśli chodzi o omega-3. Oto topka i co jeszcze warto o nich wiedzieć:
- Łosoś (dziki i hodowlany): Łosoś to jedna z najbogatszych źródeł omega-3, dostarczając około 1,0–1,8 grama EPA+DHA w 3 uncjach gotowanej porcji. Według rankingów FDA to ryba z kategorii „najlepszy wybór” pod względem bezpieczeństwa rtęci. W rzeczywistości łosoś ma jedne z najniższych poziomów rtęci wśród popularnych ryb (na poziomie ok. 0,01 ppm w testach). Oznacza to, że dostajesz mnóstwo omega-3 bez stresu o metale ciężkie. Łososia można jeść gotowanego lub z puszki; nawet łosoś z puszki ma bardzo niskie zanieczyszczenie rtęcią i arsenem. Jeśli jesz go na surowo (np. sushi lub lox), łosoś powinien być wcześniej zamrożony, żeby zabić pasożyty, ale o tym pogadamy później.
- Sardynki: Te małe, tłuste rybki to prawdziwa bomba omega-3 – według badań mają około 1,6 do 1,8 grama na 85g porcji. Sardynki zwykle są puszkowane (często z zachowaniem wartościowych olejów), więc są wygodne i nie ma ryzyka bakterii (puszkowanie je sterylizuje). Mają bardzo mało rtęci, bo są małe i nisko w łańcuchu pokarmowym. Fun fact: Sardynki w wielu przypadkach biją tuńczyka na głowę pod względem omega-3 – w jednym badaniu puszkowane sardynki miały nawet cztery razy więcej omega-3 niż niektóre tuńczyki. Uwaga na metale ciężkie: Sardynki mogą mieć wyższy poziom arsenu – testy wykazały ok. 2 ppm arsenu w niektórych puszkowanych sardynkach. Ten arsen to raczej mniej szkodliwa forma organiczna, ale i tak warto nie przesadzać z codziennym jedzeniem sardynek. Ogólnie sardynki to świetne, bezpieczne źródło omega-3, a do tego są eko i tanie.
- Anchois: Malutkie anchois to kolejna ryba bogata w omega-3. Mała porcja (często jedzona jako solone fileciki) może dać ponad 1 gram omega-3. Tak jak sardynki, anchois to topowy wybór przy niskim ryzyku rtęci. Mają wyrazisty smak, więc często lądują w sosach albo na pizzy w małych ilościach. Jeśli masz ochotę spróbować świeżych anchois (jak w kuchni śródziemnomorskiej), pamiętaj, że marynowanie albo lekkie peklowanie ryby (jak w ceviche czy boquerones) nie zabija pasożytów – tylko porządne mrożenie lub gotowanie to ogarnie. Ale w typowej wersji (z puszki lub słoika) anchois są bezpieczne i mega odżywcze.
- Makrela: To trochę podzielona kategoria, więc ważne jest, żeby rozróżniać gatunki. Atlantycka makrela (ta mniejsza) ma dużo omega-3 (około 1,0 grama na porcję) i bardzo mało rtęci – jest na liście FDA „najlepszy wybór”. Z drugiej strony, makrela królewska (dużo większy gatunek) nie jest polecana ze względu na wysoki poziom rtęci. Pomyśl o tym tak: mała makrela = bezpieczna i zdrowa; wielka makrela (królewska) = unikaj przez metale ciężkie. Jeśli trzymasz się mniejszych odmian, makrela to tłusta ryba, która daje sporo omega-3 przy niskim ryzyku zanieczyszczeń. Często jest grillowana albo w puszce (np. puszkowana makrela chub) i ma mocniejszy smak, trochę jak sardynka.
- Tuńczyk: Tuńczyk to popularne źródło omega-3, ale z pewnymi haczykami. Gatunek i rozmiar tuńczyka mają mega znaczenie dla zawartości omega-3 i rtęci. Na przykład tuńczyk albakor (ten z puszek jako "biały tuńczyk") ma zwykle 2–3 razy więcej rtęci niż tuńczyk jasny. Albakor to większa, dłużej żyjąca ryba, stąd więcej rtęci (średnio ok. 0,35 ppm, podczas gdy tuńczyk jasny ma ~0,12 ppm). Ma też więcej omega-3 niż tuńczyk jasny (w jednym teście produkt z albakora miał ~1,3 g omega-3, a niektóre tuńczyki jasne poniżej 0,2 g). Podsumowując: Tuńczyk może być spoko źródłem omega-3, ale częściej wybieraj "jasnego" (skipjack), bo ma dużo mniej rtęci. Ogranicz porcje albakora/białego tuńczyka, żeby nie kumulować rtęci. Jeśli lubisz sashimi albo stek z tuńczyka, pamiętaj, że większość tuńczyka do sushi jest obrabiana tak, żeby zminimalizować ryzyko pasożytów (niektóre tuńczyki nie muszą być mrożone, bo w zimnych wodach są naturalnie wolne od pasożytów), ale i tak warto jeść surowego tuńczyka tylko z pewnych źródeł. Kobiety w ciąży i dzieci powinny szczególnie uważać na tuńczyka i wybierać ryby z niską zawartością rtęci.
- Dorsz: Dorsz to chudy, biały rybka z raczej skromną ilością omega-3 (około 0,15 grama na porcję). Nie jest "gwiazdą omega-3" jak tłuste ryby wyżej, ale wciąż to zdrowe źródło białka i minerałów. Dobra wiadomość: dorsz ma zwykle dość niski poziom rtęci (dużo niższy niż duże drapieżniki). Na przykład dorsz atlantycki ma średnio około 0,1 ppm rtęci, czyli podobnie jak tuńczyk jasny albo nawet mniej. Dorsz nie gromadzi tylu zanieczyszczeń, bo jest niżej w łańcuchu pokarmowym niż duże ryby. Uwaga: dorsz i inne białe ryby mogą mieć pasożyty (robaki dorszowe są częste w dorszu atlantyckim). To nie problem, jeśli ryba jest dobrze ugotowana – a powinna być, bo dorsz i tak rzadko je się na surowo. Wątroba dorsza natomiast jest znana z wysokiej zawartości omega-3 i przerabiana na tran (więcej o suplementach za chwilę). Jeśli jesz filety z dorsza, piecz je lub grilluj i wiedz, że dostajesz mały zastrzyk omega-3, praktycznie zero metali ciężkich i bardzo mało tłuszczu ogólnie.
- Inne warte uwagi: Śledź, pstrąg i kuzyni sardynki/anchois (np. szprotki) też mają sporo omega-3 i zwykle mało zanieczyszczeń. Owoce morza jak ostrygi i małże też dostarczają trochę omega-3 i zazwyczaj mają niski poziom rtęci (choć niektóre skorupiaki mogą mieć inne toksyny, np. bakterie Vibrio albo toksyny alg – patrz sekcja o patogenach). Dla uproszczenia skupiamy się na tych największych, ale jest masa małych dzikich ryb, które są i zdrowe, i bezpieczne.
Morskie suplementy omega-3 (olej rybi, olej z kryla, olej z alg)
Nie przepadasz za rybami? Albo po prostu chcesz łatwy sposób na skoncentrowaną dawkę omega-3? Suplementy na bazie morskiej mogą wypełnić tę lukę. Oto szybki przegląd głównych typów i ich profili bezpieczeństwa:
- Suplementy z oleju rybiego: Kapsułki z olejem rybim to najpopularniejszy suplement omega-3. Zazwyczaj pochodzą z tłustych ryb, takich jak sardynki, anchois czy makrela (czasem łosoś lub tuńczyk) – olej jest ekstrahowany z tkanek ryby. Standardowa kapsułka oleju rybiego (1000 mg oleju) może zawierać około 300 mg łącznego EPA i DHA, chociaż skoncentrowane formuły dostarczają 500 mg lub więcej w jednej kapsułce. Jedną z głównych zalet dobrej jakości suplementów z oleju rybiego jest oczyszczanie. Renomowani producenci destylują molekularnie lub w inny sposób rafinują olej, aby usunąć zanieczyszczenia. Badania pokazują, że dobre suplementy z oleju rybiego praktycznie nie zawierają rtęci, a poziom PCB (zanieczyszczeń przemysłowych) jest śladowy, jeśli w ogóle występuje. ConsumerLab, niezależna firma testująca, nie wykryła rtęci w badanych olejach rybich, a poziom zanieczyszczeń był znacznie niższy niż w samej rybie. To oznacza, że oczyszczona kapsułka oleju rybiego może dać Ci omega-3 jak porcja ryby, ale bez narażenia na metale ciężkie. Ale uwaga – nie wszystkie suplementy są takie same – tańsze, no-name'owe oleje rybie mogą nie być tak dobrze oczyszczone. Zdarzały się nawet przypadki, że kapsułki zawierały mniej omega-3 niż deklarowano albo były mocno utlenione (zepsute) przez słabą kontrolę jakości. Kluczowe wskazówki dotyczące bezpieczeństwa: Wybieraj produkty z olejem rybim, które mają info o testach niezależnych lub certyfikaty (np. IFOS – International Fish Oil Standards). Takie testy potwierdzają, że olej spełnia normy czystości pod kątem metali ciężkich, PCB i nie jest zjełczały. Przechowuj też swój olej rybi w odpowiedni sposób (chłodne, ciemne miejsce), żeby nie dopuścić do utlenienia. Jeśli robisz to dobrze, suplementy z oleju rybiego to wygodne i bezpieczne źródło omega-3 – badania pokazują, że są mega bezpieczne nawet do ok. 2 gramów omega-3 dziennie.
- Cod Liver oil: To właściwie rodzaj oleju rybiego, ale warto o nim wspomnieć osobno. Jak sama nazwa wskazuje, to olej pozyskiwany z wątroby dorsza. Ludzie używają go od wieków (kto pamięta babcine mikstury?), bo jest bogaty nie tylko w omega-3, ale też w witaminy A i D. Jedna łyżeczka oleju z wątroby dorsza może dostarczyć solidną dawkę EPA/DHA (często ponad 800 mg łącznie), a do tego dzienną porcję witaminy D i więcej niż dzienną dawkę witaminy A. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, są dwa tematy: Po pierwsze, zawartość witaminy A – nadmiar tej witaminy może być toksyczny, więc nie ma co pić oleju z wątroby dorsza litrami każdego dnia. Po drugie, ponieważ wątroba dorsza gromadzi więcej zanieczyszczeń rozpuszczalnych w tłuszczach niż chude mięśnie, kiedyś pojawiały się obawy, że olej z wątroby dorsza może zawierać PCB lub pestycydy. Współczesne produkty są zwykle oczyszczane, ale warto wybierać sprawdzone marki. Na początku lat 2000. w Wielkiej Brytanii wykryto, że niektóre suplementy z olejem z wątroby dorsza miały wyższe poziomy PCB i pestycydów chloroorganicznych, co zmusiło producentów do zaostrzenia kontroli jakości. Jeśli używasz oleju z wątroby dorsza, traktuj go jak suplement (trzymaj się zalecanych dawek) i szukaj tych samych gwarancji jakości co przy zwykłym oleju rybim.
- Krill Oil: Kryl to malutkie skorupiaki przypominające krewetki, a olej z kryla stał się popularną alternatywą dla oleju rybiego z omega-3. Olej z kryla zazwyczaj zawiera EPA i DHA związane z fosfolipidami, co według niektórych badań może sprawiać, że są one lepiej przyswajalne. Naturalnie występuje w nim też astaksantyna, czyli antyoksydant (to ona nadaje mu czerwony kolor). Jeśli chodzi o zawartość omega-3, olej z kryla jest zwykle mniej skoncentrowany – kapsułka może mieć 100–300 mg EPA/DHA. Dlatego często trzeba wziąć kilka kapsułek, żeby dorównać standardowej kapsułce oleju rybiego pod względem ilości omega-3. Najważniejsze pytanie: czy olej z kryla jest czystszy lub bezpieczniejszy? Wygląda na to, że tak – ma bardzo niską zawartość zanieczyszczeń. Kryl jest poławiany w Antarktyce i innych zimnych oceanach, a do tego jest bardzo nisko w łańcuchu pokarmowym (żywi się fitoplanktonem). To oznacza, że nie kumuluje rtęci i zanieczyszczeń tak jak duże ryby. Jedno z badań na Harvardzie porównujące oleje rybie wykazało, że testowane produkty miały poziomy PCB i pestycydów poniżej wykrywalności, co sugeruje, że zarówno dobre oleje rybie, jak i z kryla mogą być praktycznie wolne od zanieczyszczeń. Metale ciężkie w oleju z kryla są też praktycznie pomijalne, dzięki małym rozmiarom kryla i oczyszczaniu podczas produkcji. Tak więc olej z kryla to bezpieczna opcja; po prostu miej na uwadze, że możesz potrzebować większych dawek, żeby uzyskać tyle samo omega-3, a cena za mg omega-3 jest zwykle wyższa. Jeśli masz alergię na skorupiaki, pamiętaj, że kryl to skorupiak, więc podchodź ostrożnie albo zrezygnuj.
- Algae Oil: Dla wegetarian, wegan albo po prostu osób, które nie chcą rybnych źródeł, omega-3 z alg to totalny game changer. Olej z alg pochodzi z morskich mikroalg – to właśnie one są oryginalnym źródłem omega-3, które ryby kumulują na wolności. Suplementy z alg zwykle dostarczają głównie DHA (bo niektóre algi naturalnie produkują dużo DHA; nowsze opcje mają też EPA). Standardowa kapsułka z olejem z alg to około 200–400 mg DHA. Największy plus oleju z alg to jego czystość. Ponieważ powstaje w kontrolowanych warunkach (często fermentowany w zbiornikach na lądzie), nie ma w nim zanieczyszczeń z oceanu. Olej z alg nie jest narażony na rtęć, PCB, dioksyny czy mikroplastiki jak dzikie ryby. Nie musisz się martwić o metale ciężkie. W skrócie: dostajesz omega-3 prosto ze źródła, w oczyszczonej formie. Minusem jest cena – omega-3 z alg jest zwykle droższy niż olej rybi, a jeśli zależy ci na wysokim EPA, możesz potrzebować więcej kapsułek (bo większość suplementów z alg stawia na DHA). Ale jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jest top. Olej z alg to też wybór eko i idealny dla osób unikających produktów odzwierzęcych. Jeśli mega boisz się toksyn, olej z alg to chyba najczystsze źródło omega-3, jakie istnieje. Tylko upewnij się, że produkt jest od sprawdzonej marki (większość w tej kategorii taka jest) i sprawdź datę ważności, bo olej z alg też może się utlenić, jeśli za długo leży.
Skoro już wiemy, kto dostarcza Ci omega-3, pogadajmy o niechcianych pasażerach – czyli metalach ciężkich i zarazkach – i jak ich unikać.
Zanieczyszczenie metalami ciężkimi: rtęć i nie tylko
Jedno z największych pytań o bezpieczeństwo owoców morza brzmi: „A co z rtęcią?” Ten metal ciężki jest toksyczny dla układu nerwowego i bioakumuluje się w łańcuchu pokarmowym. Drapieżne ryby, które żyją długo (rekiny, mieczniki, duże tuńczyki itd.), mogą nagromadzić sporo rtęci w mięsie. Jedzenie ich zbyt często może zaszkodzić zdrowiu – zwłaszcza kobietom w ciąży i dzieciom, bo rtęć może zaburzać rozwój mózgu. Oto bliższe spojrzenie na rtęć i inne zanieczyszczenia w morskich źródłach omega-3:
Rtęć: metal ciężki na pierwszym planie
Rtęć występuje naturalnie, ale trafia też do oceanów przez zanieczyszczenia, gdzie zamienia się w metylortęć. Ryby wchłaniają ją z pożywienia. Zasada jest prosta: im większa i starsza ryba, tym więcej rtęci. Na przykład duzi drapieżnicy jak rekin, miecznik, makrela królewska, tilefish i niektóre duże tuńczyki mają sporo rtęci i są na liście “do unikania” dla wrażliwych grup. Z drugiej strony, mniejsze ryby (sardynki, anchois) i gatunki żyjące krótko, nisko w łańcuchu pokarmowym (jak łosoś czy pstrąg) mają bardzo niski poziom rtęci. Wytyczne rządowe to potwierdzają: lista FDA “Best Choices” dla ryb jest pełna takich gatunków jak łosoś, sardynka, anchois, makrela atlantycka, śledź i pstrąg – wszystkie dają dużo omega-3 i minimalną ilość rtęci. Z kolei na liście “Choices to Avoid” są te duże drapieżne ryby.
Na przykład tuńczyk w puszce typu light (zazwyczaj skipjack) to “Best Choice”, a albacore (biały tuńczyk) to tylko “Good Choice” i lepiej jeść go rzadziej. Dlaczego? Bo albacore ma średnio około trzy razy więcej rtęci niż skipjack. Dane FDA i innych pokazują, że tuńczyk albacore ma ok. 0,3 ppm rtęci, skipjack ok. 0,1 ppm. Łosoś, jak już wspomniano, ma ekstremalnie mało (0,01 ppm albo nawet mniej).
Co to dla Ciebie znaczy? Jeśli regularnie jesz ryby, wybieraj te bogate w omega-3 i z niską zawartością rtęci. To totalny win-win: masz korzyści bez ryzyka. Przykłady: dziki łosoś (albo hodowlany), sardynki, anchois, śledzie, makrela atlantycka – możesz je jeść często (spokojnie 2-3 razy w tygodniu) bez stresu o rtęć. Ryby z wyższą zawartością rtęci, jak tuńczyk albacore, ogranicz do max raz w tygodniu albo kilka razy w miesiącu. A takie jak miecznik czy makrela królewska lepiej omijać szerokim łukiem albo zostawić na wyjątkowe okazje, zwłaszcza jeśli jesteś w ciąży lub karmisz małe dzieci. FDA/EPA wyraźnie zalecają kobietom w wieku rozrodczym i małym dzieciom całkowicie unikać ryb z najwyższą zawartością rtęci i trzymać się głównie listy “Best Choice” – 2-3 porcje tygodniowo.
Warto wspomnieć, że rtęci nie da się usunąć przez gotowanie czy czyszczenie ryby – znajduje się ona w tkance mięśniowej. Jednak jeśli ryba ma trochę rtęci i innych zanieczyszczeń, usunięcie skóry i nadmiaru tłuszczu może pomóc zmniejszyć narażenie na toksyny takie jak PCB, które koncentrują się w tłuszczu (więcej o PCB za chwilę). Rtęć jest głównie w chudym mięsie, więc przycinanie nie wyeliminuje jej całkowicie, ale może zmniejszyć ogólne obciążenie zanieczyszczeniami. Jeśli chcesz jeść ryby o umiarkowanej zawartości rtęci, po prostu jedz mniejsze porcje i rzadziej, żeby utrzymać niską średnią spożycia. Twój organizm powoli usuwa rtęć z czasem, ale może minąć ponad rok, zanim poziom znacząco spadnie po ekspozycji.
Inne zanieczyszczenia: arsen, ołów, PCB i dioksyny
Chociaż to rtęć jest na świeczniku, nie jest jedynym niechcianym elementem, który może się pojawić razem z twoimi omega-3. Arsen to kolejny metal ciężki obecny w niektórych rybach. Arsen nieorganiczny jest toksyczny (może powodować problemy skórne, naczyniowe, a nawet nowotwory przy długotrwałym narażeniu), ale ryby zawierają głównie arsen organiczny, który uważa się za znacznie mniej szkodliwy. Mimo to, testy ryb z puszki wykazały zauważalne poziomy arsenu. Jak wspomniano, sardynki miały około 2 ppm arsenu w niektórych próbkach.. Tuńczyk może też zawierać arsen; jeden tuńczyk albakor w teście ConsumerLab miał 2,27 ppm arsenu (oraz 0,41 ppm rtęci). Dla porównania, łosoś z puszki miał bardzo niski poziom arsenu (i rtęci) w tej analizie. Jeśli codziennie jesz dużo ryb z puszki, warto mieć na uwadze arsen. Najlepiej urozmaicać wybór owoców morza i nie jeść codziennie tych samych ryb z wysoką zawartością arsenu.
Inne metale ciężkie, takie jak ołów i kadm, mogą pojawiać się w owocach morza, choć zazwyczaj w niskich stężeniach. Niektóre skorupiaki lub ryby żerujące przy dnie w zanieczyszczonych wodach mogą mieć podwyższony poziom kadmu lub ołowiu, ale w większości przypadków poziomy w popularnych rybach są niskie i mieszczą się w bezpiecznych granicach. Na przykład analizy suplementów z olejem rybim nie wykazały wykrywalnych ilości ołowiu ani kadmu w produktach dobrej jakości. Większym problemem przy rybach są raczej zanieczyszczenia organiczne, które gromadzą się w tkance tłuszczowej: czyli PCB (polichlorowane bifenyle) i dioksyny. To nie są metale, tylko chemikalia przemysłowe, które utrzymują się w środowisku.
PCB i dioksyny kumulują się w tłuszczu ryb i mogą być groźne dla zdrowia (są powiązane z ryzykiem raka i problemami rozwojowymi przy dużej ekspozycji). Ryby hodowlane karmione zanieczyszczoną paszą czasem mają wyższy poziom PCB; znany przypadek to łosoś hodowlany, który miał średnio więcej PCB niż dziki łosoś przez składniki paszy. Zazwyczaj te same ryby, które mają dużo rtęci (najwięksi drapieżcy), mogą mieć też sporo PCB/dioksyn, bo wszystko rozbija się o kumulowanie zanieczyszczeń z ofiar. Dla przeciętnego konsumenta ekspozycja na PCB i dioksyny z ryb to zwykle problem tylko wtedy, gdy jesz dużo dużych, tłustych ryb z zanieczyszczonych wód. Na przykład Wielkie Jeziora miały problem z PCB – regularne jedzenie ryb z tych wód może narazić na większą ilość PCB. Dla bezpieczeństwa warto jeść różne owoce morza i odcinać nadmiar tłuszczu/skóry, żeby zminimalizować spożycie PCB. W wielu regionach są też ostrzeżenia dla wędkarzy, które podpowiadają, które lokalne ryby są bezpieczne.
Jeśli chodzi o suplementy, jak już wspomniano, najlepsze marki redukują te zanieczyszczenia praktycznie do zera. Badanie powiązane z Harvardem wykazało, że kilka topowych suplementów z olejem rybim miało poziomy PCB i pestycydów poniżej wykrywalnych limitów we wszystkich testowanych markach. To mega pozytyw. Ale nie wszystkie suplementy są takie czyste – niektóre tańsze lub nieoczyszczone oleje mogą mieć jeszcze małe ilości. W Kalifornii na przykład były pozwy na podstawie Prop 65, przez co firmy muszą dbać, żeby ich oleje rybie miały minimalne PCB. Jeśli widzisz hasła typu „spełnia lub przekracza standardy USP lub CRN” albo ocenę IFOS 5 gwiazdek, to dobry znak, że produkt był testowany na metale ciężkie i PCB według bardzo rygorystycznych norm.
Podsumowując temat zanieczyszczeń: Bezpieczeństwo morskich źródeł omega-3 w dużej mierze zależy od wyboru odpowiedniego źródła. Możesz mocno ograniczyć ekspozycję na metale ciężkie i toksyny, wybierając ryby z niskiego poziomu łańcucha pokarmowego i oczyszczone suplementy. Tabela poniżej pokazuje, jak różne źródła wypadają pod względem zawartości omega-3 i ryzyka zanieczyszczeń.
Porównanie źródeł Omega-3 i ich profilu bezpieczeństwa
Żeby dać Ci jasny obraz, tutaj masz porównanie kilku popularnych morskich źródeł omega-3, z uwzględnieniem ich przybliżonej zawartości omega-3 oraz względnego ryzyka zanieczyszczenia metalami ciężkimi i patogenami przenoszonymi przez żywność:
Źródło Omega-3 | Przybliżona ilość Omega-3 (EPA+DHA) | Ryzyko metali ciężkich | Ryzyko patogenów (jeśli spożywasz jako jedzenie) |
---|---|---|---|
Wild Salmon | Wysoki (~1,0–1,8 g na porcję) | Niski – wśród ryb z najniższą zawartością rtęci; minimalny arsen. | Niski po ugotowaniu; jeśli surowe, tylko sushi-grade (mrożone), żeby uniknąć pasożytów. |
Sardines | Wysoki (~1,5–1,8 g na porcję) | Niska rtęć; umiarkowany arsen (może być ~2 ppm). | Mega niski (zwykle w puszce/gotowane, więc nie ma bakterii). |
Anchovies | Wysoki (~1,2 g na porcję) | Niski – top wybór wśród ryb z niską zawartością rtęci. | Niski, gdy w puszce lub gotowany; surowe anchois powinny być zamrożone lub ugotowane, żeby zabić pasożyty. |
Atlantic Mackerel | Wysoki (~1,0 g na porcję) | Niski – małe gatunki z niskim poziomem toksyn. | Niski jeśli gotowany. Rzadko jedzony na surowo (niektóre marynowane wersje powinny być najpierw zamrożone). |
Albacore Tuna (White) | Umiarkowanie wysoki (~0,7 g na porcję) | Wysoki – większy tuńczyk z podwyższonym poziomem rtęci (~3× więcej niż light tuna). Ogranicz spożycie. | Średni – często w puszce (spoko), albo lekko podsmażany; jeśli jesz jako sushi, upewnij się, że masz mega dobrą jakość (ryzyko pasożytów jest mniejsze niż w innych rybach). |
Light Tuna (Skipjack) | Niższy (~0,2–0,4 g na porcję) | Umiarkowany – poziom rtęci dużo niższy niż w albacore (zazwyczaj spoko 2-3x w tygodniu). | Niskie – tuńczyk w puszce (light) jest w pełni ugotowany. Surowy skipjack to rzadkość. |
Dorsz (filet) | Niska (~0,15 g na porcję) | Niskie – rtęć ok. 0,1 ppm (dość bezpieczny wybór). | Niskie po ugotowaniu (najczęstsza forma). Surowy dorsz to rzadkość; gotowanie zabija też typowe pasożyty dorsza. |
Suplement z oleju rybiego | Bardzo wysoka (zazwyczaj 0,3–1,0 g na kapsułkę, zależnie od stężenia) | Bardzo niskie – oczyszczone oleje rybne mają niewykrywalną ilość rtęci i tylko śladowe ilości PCB. Produkty z kontrolą jakości spełniają rygorystyczne normy dotyczące zanieczyszczeń. | N/D (przyjmowany w formie tabletki, nie jako świeża żywność). Brak ryzyka patogenów; ale sprawdź datę ważności (stary olej może się utlenić/zepsuć). |
Suplement z oleju z kryla | Umiarkowana (0,1–0,3 g na kapsułkę) | Bardzo niskie – pozyskiwany z malutkich kryli z czystych wód; metale ciężkie praktycznie nie występują. Często zawiera naturalny antyoksydant astaksantynę. | N/D (kapsułka). Brak ryzyka patogenów. |
Suplement z oleju z alg | Umiarkowana (0,2–0,4 g na kapsułkę, głównie DHA) | Brak – hodowlane algi są wolne od zanieczyszczeń oceanicznych (zero rtęci, zero PCB). | N/D (kapsułka). Brak ryzyka patogenów. |
Notatki: "Ryzyko metali ciężkich" dotyczy głównie rtęci, ale uwzględnia też inne pierwiastki, jak arsen, ołów itd. "Ryzyko patogenów" oznacza ryzyko chorób przenoszonych przez bakterie, wirusy lub pasożyty podczas spożywania produktu w typowej formie. Gotowanie ryby do 63°C (145°F) wewnątrz eliminuje pasożyty i większość bakterii. Mrożenie surowej ryby (wg FDA: co najmniej -20°C przez 7 dni) zabija pasożyty, ale nie wszystkie bakterie. Ryby w puszce są sterylizowane termicznie, więc są bardzo bezpieczne pod kątem patogenów.
Patrząc na tabelę, widać pewien schemat: ryby z najwyższą zawartością omega-3 zwykle mają mało metali ciężkich (mamy farta!), z wyjątkiem niektórych tuńczyków. Suplementy od sprawdzonych producentów pozwalają dostarczyć omega-3 praktycznie bez kontaktu z metalami ciężkimi – zwłaszcza olej z alg, który całkowicie omija łańcuch pokarmowy oceanu. Teraz zajmijmy się drugą stroną "bezpieczeństwa": chorobami przenoszonymi przez żywność i tym, jak zadbać, by Twoje omega-3 nie przyniosły żadnej niechcianej niespodzianki mikrobiologicznej.
Patogeny przenoszone przez żywność: co z bakteriami i pasożytami?
Kiedy mówimy o "bezpieczeństwie" żywności morskiej, metale ciężkie to tylko jedna kwestia – drugą jest skażenie biologiczne. Ryby i owoce morza to produkty łatwo psujące się, które mogą zawierać szkodliwe bakterie lub pasożyty, jeśli nie są odpowiednio przechowywane. Oto, co musisz wiedzieć:
Ryzyko bakteryjne: Tak jak inne białka zwierzęce, owoce morza mogą być skażone bakteriami takimi jak Salmonella, Listeria, Vibrio, i Clostridium botulinum i innymi. Te bakterie mogą powodować zatrucia pokarmowe. Na przykład, bakterie Salmonella albo Vibrio mogą trafić do ryby podczas przetwarzania lub przez niehigieniczne obchodzenie się z nią. Bakterie z rodzaju Vibrio naturalnie występują w wodach morskich (szczególnie tych cieplejszych) – Vibrio vulnificus w surowych ostrygach to znane zagrożenie. Chociaż Vibrio to mniejszy problem przy rybach takich jak łosoś czy tuńczyk, to jednak może dojść do krzyżowego skażenia. Listeria monocytogenes to bakteria, na którą trzeba uważać w wędzonych rybach (np. wędzonym łososiu); rozwija się w niskich temperaturach i już nieraz była powodem wycofania wędzonych owoców morza ze sklepów. Clostridium botulinum to bakteria wywołująca botulizm – jest beztlenowa i teoretycznie mogłaby się rozwijać w źle puszkowanych lub pakowanych próżniowo rybach. Ale standardy komercyjnego puszkowania są bardzo rygorystyczne (puszkowane ryby są mega bezpieczne), a odpowiednie chłodzenie wędzonych lub pakowanych próżniowo ryb zapobiega problemom z botuliną.
Dobra wiadomość jest taka, że dokładne gotowanie owoców morza zabija te bakterie. FDA zaleca, żeby gotować ryby do wewnętrznej temperatury 145°F (63°C) – aż mięso będzie matowe i łatwo się rozdzielało. Gotując rybę do tego momentu, eliminujesz Salmonella, Listeria, i inne. Większość przypadków zatrucia pokarmowego po rybach wynika z jedzenia surowych/niedogotowanych owoców morza albo złego obchodzenia się z nimi (np. zostawienia ugotowanych ryb na ciepło zbyt długo, co pozwala bakteriom wytwarzać toksyny). Jeszcze jedna rada: trzymaj surowe owoce morza w chłodzie i z dala od innych produktów, żeby nie doszło do krzyżowego skażenia w kuchni.
Pasożyty: Sama myśl o robakach w rybach może trochę obrzydzić, ale to niestety rzeczywistość w przypadku wielu dzikich ryb. Pasożyty takie jak Anisakis (rodzaj nicienia) i tasiemce mogą zainfekować ryby morskie i kałamarnice. Jeśli zjesz rybę na surowo lub niedogotowaną, te pasożyty mogą trafić do twojego organizmu i wywołać paskudną chorobę zwaną anisakiozą lub zakażeniem tasiemcem. Objawy to m.in. mocny ból brzucha, wymioty i inne nieprzyjemne akcje ze strony układu pokarmowego, bo larwy próbują się wgryźć w twoje jelita. Robaki Anisakis są dość częste w niektórych rybach, jak dorsz pacyficzny, śledź, makrela, łosoś i kałamarnica – zwłaszcza tych dzikich. Ryby hodowlane mają dużo mniejsze ryzyko pasożytów (bo zwykle są karmione paszą wolną od pasożytów i trzymane w kontrolowanych warunkach). W sumie wiele sushi barów wybiera łososia z hodowli do dań na surowo właśnie przez mniejsze ryzyko pasożytów (albo głęboko mrożą dzikie ryby).
Jak ogarniamy ryzyko pasożytów? Mrożenie i gotowanie to podstawa. Kodeks żywnościowy FDA nakazuje, żeby ryby przeznaczone do spożycia na surowo (do sushi, sashimi, ceviche itd.) były zamrożone na twardo w ultra-niskich temperaturach, żeby zabić pasożyty, z pewnymi wyjątkami jak niektóre gatunki tuńczyka. Na przykład, mrożenie w -35°C (-31°F) przez 15 godzin albo, częściej, w -20°C (-4°F) przez 7 dni, zabije wszystkie pasożyty w rybie. Większość ryb sushi-grade przechodzi przez taki głęboki mrozik (poza tuńczykiem, który często jest zwolniony z tego wymogu, bo rzadko ma pasożyty). Więc kiedy jesz sushi w sprawdzonym miejscu, ryba (poza tuńczykiem) prawdopodobnie była zamrożona zgodnie z przepisami, a potem rozmrożona do przygotowania – co chroni Cię przed robalami. Gotowanie oczywiście też zabija pasożyty; ciepło działa tu mega skutecznie.
Jeśli przygotowujesz w domu surową rybę (np. do poke czy sushi), upewnij się, że używasz ryby, która była komercyjnie mrożona w celu zniszczenia pasożytów. Podczas zakupu możesz szukać określeń typu „sushi-grade” (chociaż to nie jest prawnie zdefiniowany termin, sugeruje odpowiednie mrożenie) albo zapytać sprzedawcę, czy ryba była mrożona zgodnie z wytycznymi FDA. Jeśli masz wątpliwości, zamroź ją samodzielnie na tydzień lub dobrze ugotuj. Nie polegaj tylko na marynatach (jak sok z cytryny w ceviche) czy samym wędzeniu/peklowaniu, żeby zabić pasożyty – te metody mogą zmniejszyć ilość bakterii, ale często nie zabijają pasożytów skutecznie. Zdarzały się przypadki anisakiozy u osób, które jadły domowe marynowane anchois lub lekko kiszone śledzie, które nie były wcześniej mrożone.
Wirusy i inne toksyny: Surowe owoce morza (szczególnie skorupiaki) mogą też przenosić wirusy, takie jak norowirus czy wirus zapalenia wątroby typu A, jeśli zostały zebrane z zanieczyszczonych wód. Ale to raczej problem skorupiaków (jak surowe ostrygi czy małże), a nie ryb będących źródłem omega-3. Innym zagrożeniem, które nie jest związane z drobnoustrojami, jest zatrucie skombrotoksyną (histaminą), które może się zdarzyć, gdy ryby takie jak tuńczyk czy makrela są zbyt długo przechowywane w temperaturze pokojowej. Bakterie na rybie produkują histaminę, która nie zostaje zniszczona podczas gotowania – przez co po zjedzeniu ryby można dostać reakcji podobnej do alergii. Odpowiednie chłodzenie temu zapobiega. Znowu, to kwestia odpowiedniego obchodzenia się z rybą: jeśli kupujesz rybę ze sprawdzonego źródła, które ją dobrze schłodziło, a Ty też ją trzymasz w chłodzie i gotujesz lub mrozisz w razie potrzeby, ryzyko jest naprawdę minimalne.
A co z suplementami i patogenami? Dobra wiadomość: Suplementy Omega-3 nie niosą ryzyka infekcji bakteryjnych czy wirusowych. Oleje są zazwyczaj oczyszczane i często zamykane w kapsułkach, a wszelkie drobnoustroje są usuwane lub niszczone podczas produkcji. Głównym problemem przy suplementach nie są zarazki, tylko kwestie jakości, jak utlenianie (jełczenie). Zepsuty olej nie sprawi, że nagle się rozchorujesz jak po bakteriach, ale nie jest przyjemny (i może nie być tak korzystny). Niektóre testy faktycznie wykryły czasem utlenione/zepsute suplementy z olejem rybim – więc znowu, wybieraj sprawdzone marki i sprawdzaj, czy olej nie pachnie zbyt rybio lub ostro. Lekki morski zapach jest normalny, ale mocny jełczały aromat oznacza, że produkt jest do wyrzucenia.
Podsumowując temat patogenów: Jeśli gotujesz owoce morza (albo odpowiednio je mrozisz do surowych dań) i dbasz o higienę, ryzyko zatrucia pokarmowego jest bardzo niskie. Osoby z grupy ryzyka (kobiety w ciąży, starsi, osoby z obniżoną odpornością) powinny jednak całkowicie unikać surowych lub niedogotowanych owoców morza – tak na wszelki wypadek.. Dla przeciętnej zdrowej osoby, jedzenie sushi lub poke w sprawdzonych miejscówkach jest spoko; po prostu miej świadomość, jakie środki bezpieczeństwa są stosowane (mrożenie, czystość). Z kolei łyknięcie kapsułki z olejem rybim praktycznie nie niesie ryzyka mikrobiologicznego – najwyżej możesz mieć rybi bek, jeśli nie jest powlekana!
Tipy na bezpieczniejsze i czystsze spożycie Omega-3
Już wiemy, gdzie mogą czaić się zagrożenia – ale równie ważne jest podkreślenie rozwiązań. Oto kilka praktycznych wskazówek, jak maksymalnie wykorzystać korzyści z omega-3 i jednocześnie zminimalizować wszelkie obawy dotyczące bezpieczeństwa:
- Wybierz odpowiednią rybę: Postaw na tłuste ryby o niskiej zawartości zanieczyszczeń jako podstawę swojej diety. Łosoś, sardynki, anchois, śledź, makrela atlantycka (lub pacyficzna chub) i pstrąg to świetne opcje, bogate w omega-3 i naturalnie niskie w rtęć. Są też zwykle zrównoważone i łatwo dostępne. Ogranicz spożycie ryb z wysoką zawartością rtęci, takich jak miecznik, rekin, makrela królewska i tuńczyk bigeye/bluefin – zostaw je na wyjątkowe okazje, jeśli w ogóle. Jeśli kochasz tuńczyka, częściej wybieraj chunk light zamiast albacore i rozważ ograniczenie albacore do raz w tygodniu.
- Różnicuj owoce morza: Różne ryby mają różne profile zanieczyszczeń. Rotując wybory, nie nałapiesz za dużo jednego toksynu. Na przykład: jednego dnia łosoś, drugiego dorsz, potem sardynki itd. Dzięki temu, nawet jeśli jedna ma trochę arsenu czy rtęci, to ogólna ekspozycja wychodzi niższa. Plus, łapiesz różne składniki (selen, jod itd.) z różnych owoców morza.
- Gotuj (albo mroź), żeby zabić patogeny: Sushi i ceviche są super, ale rób to z głową. Jedz surowe ryby tylko od sprawdzonych dostawców, którzy trzymają się zasad mrożenia. Gotując rybę w domu, celuj w 63°C w środku – ryba się wtedy łatwo rozdziela i jest matowa. To gwarantuje, że pasożyty i bakterie są martwe. Małże, omułki i ostrygi powinny się otworzyć podczas gotowania (te, które się nie otworzą, wyrzuć). I pamiętaj o zasadzie pikniku: nie zostawiaj owoców morza ani innych łatwo psujących się rzeczy na dworze dłużej niż 1-2 godziny w “strefie zagrożenia” (4–60°C).
- Wybieraj suplementy dobrej jakości: Jeśli bierzesz omega-3, inwestuj w jakość. Szukaj marek, które wspominają o testach zewnętrznych albo zgodności ze standardami czystości. Wiele produktów ma na etykiecie “przebadane na metale ciężkie”. Certyfikaty jak IFOS (International Fish Oil Standards) czy USP potwierdzają, że produkt spełnia ostre limity zanieczyszczeń. Sprawdź też datę ważności i zalecenia dotyczące przechowywania. Oleje omega-3 mogą się psuć; świeży suplement nie powinien mocno śmierdzieć. Otwierasz nową butelkę kapsułek z olejem rybim – powąchaj: lekko rybi zapach jest spoko, ale jak wali farbą albo kwaśno, to znaczy, że się utlenił. Jak masz wątpliwości, trzymaj kapsułki w chłodnym, ciemnym miejscu (albo nawet w lodówce), żeby spowolnić utlenianie.
- Rozważ olej z alg dla zerowego ryzyka zanieczyszczeń: Jeśli mega boisz się zanieczyszczeń albo nie jesz ryb, omega-3 z alg to sztos opcja. Oleje z alg powstają w sterylnych fermentorach i nie mają rtęci, PCB, dioksyn – basically żadnych oceanicznych syfów. Dostajesz głównie DHA, które jest super dla mózgu i serducha. Niektóre suplementy z alg mają teraz też EPA. Są bezpieczne w ciąży (w sumie prenatalne DHA to często właśnie algi, bo są czyste). Jedyny minus to cena, ale dla wielu warto, a dawki DHA są często tak wysokie, że nie musisz brać codziennie – zależy od diety.
- Ogarniaj konserwy mądrze: Ryby w puszce (jak tuńczyk, łosoś, sardynki) to wygodne i przystępne źródło omega-3. Jak już wspomniano, testy pokazały, że łosoś i sardynki z puszki mają sporo omega-3 i mało rtęci. Uważaj tylko na arsen w codziennym jedzeniu sardynek i rtęć, jeśli przesadzasz z białym tuńczykiem z puszki. Dobry patent to miksować: może łosoś albo sardynki z puszki na co dzień, a białego tuńczyka tylko od święta. I zawsze ogarniaj resztki – po otwarciu trzymaj w lodówce, żeby nie rozwinęły się bakterie.
- Bądź na bieżąco: Na koniec, miej oko na aktualizacje od instytucji zajmujących się bezpieczeństwem żywności. Zalecenia dotyczące jedzenia ryb (szczególnie dla kobiet w ciąży i dzieci) są co jakiś czas aktualizowane, gdy pojawiają się nowe dane. Na przykład, FDA/EPA przerobiły swoje porady dotyczące ryb na wygodną tabelkę, żeby ułatwić wybór najlepszych opcji. Organizacje ekologiczne też publikują przewodniki dla konsumentów (jak kalkulator owoców morza od Environmental Working Group itd.), które pomagają wyważyć korzyści omega-3 z ryzykiem rtęci. Warto wiedzieć, które ryby pochodzą z czystszych wód albo są testowane. Niektóre marki nawet badają poziom rtęci w każdej tuńczyku (na przykład Safe Catch chwali się, że testuje każdą rybę, żeby nie przekroczyć limitu).
Stosując te wskazówki, możesz na luzie cieszyć się morskimi źródłami omega-3 w swojej diecie. Ocean daje nam te super tłuszcze; naszym zadaniem jest tylko wybrać to, co najlepsze (z oceanu albo z labu) i przygotować to bezpiecznie.
Nie musisz bać się swoich Omega-3
Podsumowując, morskie źródła omega-3 – czy to filet z łososia, czy kapsułka z olejem rybim – mogą być naprawdę bezpieczne, jeśli wybierasz z głową. Obawy o rtęć czy inne zanieczyszczenia, choć nie są wyssane z palca, można ogarnąć, wybierając ryby z niską zawartością rtęci i dobrej jakości suplementy. Tak samo, choroby przenoszone przez jedzenie da się w dużej mierze uniknąć, jeśli odpowiednio obchodzisz się z rybami i dobrze je gotujesz. Korzyści z kwasów omega-3 są zbyt duże, żeby je olać, a na szczęście nie musimy wybierać między zdrowiem a bezpieczeństwem jedzenia. Będąc świadomym konsumentem, możesz mieć swoje omega-3 i jeść je bez stresu – bez metali ciężkich i bez mikrobów. Więc śmiało, wcinaj grillowaną sardynkę albo łykaj codziennie olej rybi, wiedząc, że robisz coś dobrego dla swojego zdrowia w bezpieczny i ogarnięty sposób.
Dbaj o zdrowie, dbaj o bezpieczeństwo i baw się dobrze przy polowaniu na omega-3!
Źródła
- ConsumerLab.com. Czy olej rybny jest bezpieczny? Czy jest zanieczyszczony rtęcią i PCB? (Odpowiedź: T. Cooperman, M.D., aktualizacja 16 października 2019) – Wynik: Żaden z testowanych suplementów oleju rybnego nie zawierał rtęci, a większość miała tylko śladowe ilości PCB; mięso ryb zazwyczaj ma o wiele więcej zanieczyszczeń consumerlab.com.
- ConsumerLab.com. Najlepsze i najgorsze tuńczyki, łososie i sardynki? Testy ConsumerLab pokazują ilości omega-3 i toksycznych metali ciężkich w rybach w puszkach i opakowaniach. (Informacja prasowa, 10 lipca 2020) – Wynik: Sardynki i łosoś miały najwyższy poziom omega-3; łososie w puszce miały najmniej rtęci i arsenu, a sardynki były niskie w rtęć, ale stosunkowo wysokie w arsen (∼2 ppm); tuńczyk albakor miał najwięcej rtęci (do 0,41 ppm) consumerlab.com.
- Cleveland Clinic – Health Essentials. „Moc ryb w Twojej diecie” (zarejestrowana dietetyczka Julia Zumpano). – Opowiada o korzyściach z omega-3 w rybach i kwestiach związanych z rtęcią. Zaznacza, że większe, starsze drapieżne ryby (rekin, miecznik, makrela królewska itd.) mają więcej rtęci i lepiej ich unikać, a najlepsze wybory to ryby bogate w omega-3 i z niską zawartością rtęci (łosoś, śledź, sardynki, anchois, pstrąg, makrela atlantycka itd.). health.clevelandclinic.org. Wspomniano o tabeli FDA z najlepszymi/dobrymi wyborami.
- Life Extension Magazine. „Czy suplementy z olejem rybim są bezpieczniejsze niż jedzenie ryb?” (Debra Fulghum Bruce, PhD, recenzja paź 2024). – Opisuje zanieczyszczenia w rybach vs suplementach. Wspomina, że łosoś ma najmniej rtęci (~0,01 ppm), podczas gdy miecznik i tuńczyk albakorowy mają jej znacznie więcej lifeextension.com. Wspomina też o badaniu, w którym topowe marki oleju rybiego nie miały wykrywalnych PCB/pestycydów, co oznacza, że suplementy mogą być dużo czystsze niż jedzenie takiej samej ilości ryb lifeextension.com.
- FDA – Bezpieczeństwo żywności. „Wybieranie i bezpieczne podawanie świeżych i mrożonych owoców morza.” – Daje wskazówki dla konsumentów: Gotuj owoce morza do 145°F; jeśli jesz na surowo, używaj wcześniej mrożonych ryb, żeby zabić pasożyty (zamrażanie w -4°F przez 7 dni to ogólna zasada) fda.gov. Zaleca, żeby osoby z grup ryzyka (kobiety w ciąży, małe dzieci, osoby z obniżoną odpornością) unikały surowych owoców morza. Podkreśla, jak ważne jest odpowiednie chłodzenie i higiena, żeby nie dopuścić do rozwoju bakterii.
- Annals of Microbiology (2015). „Główne patogeny przenoszone przez żywność w rybach i produktach rybnych: przegląd.” – Przegląd najczęstszych patogenów związanych z rybami. Podkreśla, że ryby mogą przenosić Vibrio, Listeria monocytogenes, Salmonella, Yersinia i Clostridium botulinum na ludzi, jeśli nie są odpowiednio przechowywane lub gotowane annalsmicrobiology.biomedcentral.com. Te bakterie odzwierciedlają jakość wody i higienę przetwarzania. Wspomina też, że odpowiednie gotowanie i dobre praktyki przy obchodzeniu się z rybami są kluczowe, żeby były bezpieczne do jedzenia.
- Testa Omega-3 (Blog). „Omega-3 z alg vs olej rybi: jaka jest różnica?” – Opisuje zanieczyszczenia w rybach i oleju rybim w porównaniu z czystością oleju z alg. Wskazuje, że ryby (i olej rybi) mogą zawierać mikroplastik, PCB, dioksyny i metale ciężkie i zazwyczaj wymagają oczyszczania, podczas gdy olej z alg jest hodowany w kontrolowanych warunkach na lądzie i jest wolny od zanieczyszczeń oceanicznych, takich jak rtęć, metale ciężkie i PCB testa-omega3.com. Wspiera algi jako czyste, zrównoważone źródło omega-3.